fbpx

Preceptor

10 sposobów na utrzymanie motywacji

Blue Monday to najbardziej depresyjny dzień w roku, jest to trzeci poniedziałek stycznia. Jednym z przygnębiających powodów jest świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych. Ale, ale! Nawet jeśli powoli coraz mniej Ci się chce, to nie przestawaj! Nawet jeśli już zrobiłaś sobie wolne. W tym artykule poczytasz o sposobach utrzymywania motywacji w nauce języka.

W skrócie – dla zabieganych

  • Zainspiruj się filmikami, Fejsem albo Insta. Weź do ręki prawdziwą książkę i poszukaj w niej motywacji.
  • Ale nie spędzaj całych dni w telefonie. Daj sobie limit i zabieraj się do pracy.
  • Rób zadania odręcznie, a nie na klawiaturze. Mała zmiana, działa cuda.
  • Zamiast zadań przygotuj sobie mini misje do realizacji! Teraz ratujesz świat, a nie tylko powtarzasz jakieś słówka.
  • Zacznij od tych trudnych rzeczy, a kontynuuj prostszymi i przyjemniejszymi.
  • Nie zapomnij o nagrodach, które są adekwatne do zadania.
  • Zainteresuj się kulturą – filmami, muzyką, literaturą i kuchnią danego kraju. Język to nie tylko słówka, a przede wszystkim ludzie.
  • Wyznacz sobie termin na realizację celów. Ostateczny i nieodwołalny.
  • Napisz do siebie list, dlaczego już nie chcesz się uczyć.
  • Zrób chociaż plan minimum.

1 – Znajdź coś inspirującego

Znajdź coś naprawdę inspirującego do działania. Poczytaj historię kogoś, komu się udało nauczyć mimo wielkich przeciwności. Znajdź motywujący filmik na YouTube, zainspiruj się na Instagramie albo w grupach wsparcia na Facebooku.

Oczywiście najlepiej w obcym języku, ale nawet taki kop motywacyjny po polsku na niektórych może lepiej zadziałać. Popatrz co robią inni, oni dają radę, więc czemu Ty miałabyś nie dać?

Możesz też do mnie napisać i trochę ponarzekać, trochę się poskarżyć jak to źle, powoli i beznadziejnie. Zazwyczaj jakoś tak potem łatwiej jednak się zabrać za naukę.

Paradoksalnie materiał motywujący niekoniecznie musi dotyczyć TEGO języka. Czasem zdarza mi się obejrzeć video o treningach fizycznych do jakichś maratonów, triatlonów albo innych ninja. A potem mam taką chęć zabrania się do nauki, że sama się dziwię!

2 – Przestań marnować czas online

Wiem, wiem. Kawałek wyżej piszę żeby sobie pochodzić po Insta, po Fejsie, filmiki pooglądać. A teraz przestań marnować czas online. To co w końcu?

Nie wiem, czy Ty też tak masz (podejrzewam, że tak), ale jak ja zacznę coś oglądać, to nagle robi się wieczór. Jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni się włącza, teleportacja i tym podobne sprawy.

I mówienie, że „tylko jeden filmik” albo „tylko dwie minutki poprzeglądam” się nie sprawdza. Więc ustawiam sobie budzik. Normalnie w telefonie budzik. I jak zadzwoni to nie ma przebacz – koniec social mediów.

Chwila na inspirację, motywację i kopa w tyłek, a potem do roboty! Bo jak przeciągniesz tą chwilę, to nie zdążysz się zabrać za zadania do wykonania. Sama zazwyczaj ustawiam 20 minut. Możesz mówić, że dużo czy mało, u mnie się tyle sprawdza.

3 – Zrób zadanie odręcznie

Ekologia. Wszystko online, książki w PDFach, notatki na tabletach i zdjęcia telefonem. I jakoś tak coraz trudniej się do tego zabrać, bo na komputerze jest przecież tyle innych fajnych rzeczy.

Gdy spada motywacja zacznij robić wszystko ręcznie. Wiem, że wolniej, ręka boli, papier się zużywa (drzewa, recykling, itd.), długopis trzeba znaleźć i jakoś tak dziwnie nagle. Po prostu spróbuj.

Nasz mózg lepiej zapamiętuje to, co robimy. A jak piszemy ręcznie, to jest to większy wysiłek niż stukanie na klawiaturze. Nie mówię, że zawsze wszystko trzeba odręcznie i na papierze, ale jak przestaje Ci się chcieć to długopis w dłoń!

Mój sposób na bardziej ekologiczną naukę, to książki i artykuły w wersji online i duży zeszyt A4 do zapisywania odpowiedzi. Trochę jak dzieci w podstawówce, nie piszę po książkach. Sugeruję zakup droższego zeszytu, z grubszymi kartkami żeby nic nie przebijało.

4 – Zamień naukę w zestaw realistycznych mini misji!

Wytyczyłaś cele, znalazłaś materiały, przygotowałaś plan nauki. Podziałało z tydzień i przestało Ci się chcieć. Pora podejść do nauki z drugiej strony.

Grywalizacja robi się coraz bardziej popularna. Co to takiego? Nic innego jak zamienienie zwykłych czynności w grę. A przecież wszyscy lubią dobrą zabawę!

Czasem wystarczy zmienić nazewnictwo, np. zamiast listy zadań do zrobienia musisz ukończyć różne misje. Każda z nich daje Ci określoną liczbę punktów. Punkty możesz wymieniać na nagrody albo zbierać dłużej i wymienić na coś lepszego.

Niby to samo co zwykle, ale jakoś wydaje się bardziej atrakcyjne z perspektywy gry niż nauki. Oczywiście nie na wszystkich działa to samo, więc musisz dostosować swoją „grę” do własnych potrzeb.

5 – Zacznij od trudnych rzeczy

Kojarzysz taką książkę Zjedz tę żabę? Szalenie popularna, czasem odnoszę wrażenie, że wszyscy o niej słyszeli, ale tak naprawdę nikt nie czytał.

Tytułowa żaba to właśnie to trudne, wredne zadanie, które odwlekamy i przekładamy. Ciężko się za nie zabrać, może jednak lepiej później. A gdyby tak od niego zacząć?

Nie mówię, że musisz tę żabę na raz połykać! Zresztą może kojarzysz tekst:

– Jak zjeść słonia?
– Po kawałku.

Trochę zoologicznie się zrobiło, ale to już trudno. Sens jest taki, żeby zacząć od trudnych rzeczy, ale niekoniecznie robić wszystko na raz.

W przełożeniu na naukę języka – powiedzmy, że masz do napisania wypracowanie i tego nie cierpisz. Zaczynasz naukę właśnie od tego, ale nie piszesz od razu całości tylko opracowujesz konspekt. Planujesz, co będzie w każdym akapicie. 15 minut nad tym pracujesz i zmieniasz zadanie.

Każde kolejne będzie przyjemniejsze i łatwiejsze, bo przecież zaczęłaś od tego strasznego, przerażającego i nudnego zadania. Robiłaś go krótko, ale coś się ruszyło, więc nie tracisz rozpędu i pracujesz dalej!

6 – Nagradzaj postępy

Często tracimy motywację, bo nie widzimy postępów. Mamy wrażenie, że stoimy w miejscu i wszystko traci sens. To po co się męczyć?

Lubię nagrody, Ty pewnie też. I właśnie dlatego się nagradzam! Za te małe rzeczy również, jak na przykład napisanie tego artykułu. Właśnie leży obok mnie pyszna krówka i czeka aż się nią zajmę. Chociaż uwielbiam pisać i dzielić się wskazówkami, to nie ma nic do rzeczy. Lubię nagrody.

Mniejsze zadanie to mniejsza nagroda. Niekoniecznie jedzenie czy coś drogiego, wszystko zależy od Ciebie. Nagroda nie może być dużo bardziej wartościowa niż trudność zadania. Czyli nie możesz się nagrodzić zagraniczną wycieczką za zrobienie jednego zadania z gramatyki. To nie ma sensu wtedy! Co innego wycieczka za zdany certyfikat chociażby.

7 – Zwiększ zainteresowanie językiem i kulturą

Pozostańmy przy tych wycieczkach! Czasem warto sobie pomarzyć i wejść na YouTube, poszukać filmików z podróży po wymarzonym kraju i w ten sposób trochę pozwiedzać.

Coś zobaczę, coś przeczytam po obcemu, coś usłyszę. A potem stwierdzę, że też chcę jechać! Ale najlepiej też się dam dogadać, więc trzeba ćwiczyć język. Na mnie działa 🙂

Kolejna rzecz to książki. Może być powieść, może być po polsku. Byleby działa się w tym konkretnym kraju, gdzie mówią w TYM języku. I niby nic się nie uczę, ale kultura też jest ważna przy poznawaniu języka. Zawsze jakieś smaczki można wyciągnąć z treści.

Oprócz tego filmy i seriale. Cudownie jest pooglądać film, który odbywa się w TYM kraju, aktorzy mówią w TYM języku, a ja COŚ rozumiem. Nawet jeśli nie rozumiem wszystkiego, to przecież chcę zrozumieć więcej.

A może muzyka? I do tego teledyski? Najlepiej jakby wykonawca śpiewał w TYM języku a nie po angielsku (chyba, że akurat angielskiego się uczysz, to jak najbardziej!). A jak już się bardziej zainteresujesz tematem, to może jakiś wywiad? Jakieś show? Mnóstwo tego jest na YouTube.

Jedzonko. Idź do restauracji albo znajdź przepis i zrób coś sama. Coś lokalnego, charakterystycznego dla TEJ kultury. Najlepiej korzystać z oryginalnych przepisów, więc znajdź taki w TYM języku. Może akurat znajdziesz coś pysznego?

8 – Ustal termin

Na niektórych świetnie działają deadlajny, czyli po naszemu terminy ostateczne. Na mnie niekoniecznie. To znaczy działają, ale te zewnętrzne. Moje własne średnio. Ale może akurat na Ciebie to podziała.

Chodzi o to, że sama sobie ustalasz termin na wykonanie jakiegoś działania. Musi być realny i w miarę bliski. Konkretny. Żeby go nie przekraczać, nie przesuwać i nie odwlekać.

Mnie nigdy to nie wychodziło, więc trochę zmieniłam tą metodę. Wolę terminy zewnętrzne, narzucone przez kogoś, a nie swoje. Ale uczę się dla siebie, więc upubliczniłam moje terminy. Powiedziałam kilku bliskim osobom, co zrobię i do kiedy. Przecież będzie mi strasznie głupio, jak zawiodę. Więc działam i się nie poddaję.

9 – Napisz do siebie

Możesz też napisać do siebie list. Albo mejla, ale ja jednak proponuję ręcznie. O czym? Napisz, czemu chciałaś się uczyć TEGO języka, ale już Ci się nie chce więc rezygnujesz. Oczywiście w TYM konkretnym języku. Możesz korzystać ze słownika, proszę bardzo.

Pamiętaj, że najpierw musisz podać powody, dla których chciałaś się uczyć. Potem powody, dla których chcesz przestać. I nie wystarczy „nie chce mi się”. Przemyśl sprawę.

Metoda wydaje się być idiotyczna, ale działa. Po pierwsze musisz sobie przypomnieć, dlaczego chciałaś się uczyć. Po drugie – ćwiczysz TEN język, więc może znów Ci się spodoba. Po trzecie – jak napiszesz i nadal Ci się nie chce, to masz konkretne powody dlaczego przestajesz.

10 – Zrób przynajmniej plan minimum

Zawsze przychodzi czas, gdy motywacja spada. Czasem szybciej, czasem wolniej, czasem trwa to dłużej, czasem krócej. Na ten okres zawsze przygotowuję plan minimum. To znaczy – co muszę zrobić minimalnie żeby nie tracić postępów.

Zawsze oznacza to powtarzanie słówek w Anki, ale nie dodaję nowych. Oprócz tego chcę coś obejrzeć w TYM języku w ciągu tygodnia. I tyle. Mało, wiem, dlatego to się nazywa plan minimum. Nic się nie uczę w tym czasie, nie rozwijam języka, ale go podtrzymuję. Ograniczam cofanie się w rozwoju językowym przez ten czas zmniejszonej motywacji, żeby nie stracić tego, nad czym pracowałam wcześniej.

Twoja kolej!

Masz jeszcze jakiś inny sposób? Chętnie go poznam! Podziel się nim w komentarzach.

Chcesz zdać egzamin?

Zajrzyj poniżej!

Wpadnij na moje social media!