Wielokrotnie słyszałam, że mam talent do języków i właśnie dlatego jestem w stanie się ich uczyć. Nic innego nie jest mi potrzebne, tylko ten magiczny talent, który wyjątkowo ja mam, a większość osób go nie posiada. I wtedy właściwie sama nie wiem, co mam odpowiedzieć. Bo z jednej strony to tak jakby komplement. A z drugiej jednak obraza. Bo to przecież nie moja zasługa, że znam język, tylko tego talentu… To jak jest naprawdę?
W skrócie – dla zabieganych
- Talent do języków istnieje. (CO??!!) Ale wcale nie jest magicznym elementem i da się go wyćwiczyć.
- Bardzo często to właśnie ucząc się w szkole mamy wrażenie, że jesteśmy kompletnym beztaleciem.
- Talent to nie wszystko, jest dużo innych czynników.
- Motywacja i cel nauki, systematyczność, nastawienie są dużo ważniejsze niż talent.
- Jak uczyć się angielskiego? Nie przejmować się czasami, nie budować zdań jak Sienkiewicz i nie starać się na siłę co chwilę używać synonimów.
Talent – istnieje czy nie?
Pewnie czytałaś już masę różnych artykułów na ten temat próbujących Ci wmówić, że nie ma czegoś takiego jak talent do języków. A ja powiem inaczej – talent do języków istnieje. Ale jest zupełnie czymś innym niż podejrzewasz.
Talent to nie jest tylko jedna magiczna część nauki, tego zapewne się spodziewałaś. Ale faktycznie są osoby, którym nauka przychodzi dużo łatwiej. Niektórym łatwiej zapamiętać wzory fizyczne, innym słówka, a jeszcze inni są lepsi w skoku w dal.
Nauka języka składa się z kilku istotnych elementów. Przede wszystkim rozpoznawanie wzorców, które wykorzystujemy już jako niemowlaki. Wszyscy potrafimy dostrzec wzór, ale niektórzy są w tym po prostu lepsi. Kolejna część to umiejętność zapamiętywania, są osoby z niesamowitą pamięcią, a są inni, którzy w sklepie zapominają po co tam przyszli.
Bardzo dużo zależy od naszego mózgu i jego możliwości. Często właśnie to nazywamy talentem, ale nie możemy zapominać, że mózg ciągle się uczy i zmienia. Czasem na lepsze, a czasem na gorsze. Bardzo dużą część talentu jesteśmy w stanie wyćwiczyć.
Nauka bez talentu?
Dlaczego aż tyle osób twierdzi, że nie ma talentu do języków, a bez tego nauczyć się nie da? Proste – szkoła. Niestety szkolna nauka języków bardzo odbiega od ideału.
Nauka w szkole publicznej
Sama tego doświadczyłam podczas nauki rosyjskiego w gimnazjum i liceum, czyli przez całe sześć lat. Teoretycznie z każdym rokiem nasze książki były coraz trudniejsze, a ja nadal dostawałam piątki. Teoretycznie powinnam znać rosyjski na poziomie B1. Jednak w praktyce moja wiedza całkowicie wyparowywała po kolejnych sprawdzianach.
Dla porównania: w mojej szkolnej grupie językowej było 12 dziewcząt. Wszystkie zaczynałyśmy rosyjski od zera, z tą samą nauczycielką. Lekcje zawsze się obywały, zawsze byłam przygotowana, rozumiałam materiał podczas zajęć. Czyli w teorii warunki niemalże idealne.
W tej samej grupie miałam również zajęcia z angielskiego, zaczynałyśmy od poziomu B1+ kończąc po trzech latach w klasie maturalnej na poziomie C1. I znów uczyła nas jedna nauczycielka, na lekcje byłam przygotowana i rozumiałam materiał. Jednak bardzo rzadko dostawałam piątki.
Jaka była różnica?
Przede wszystkim zaangażowanie. Zarówno mnie jako uczennicy, jak i nauczycielek. Angielskiego naprawdę chciałam się nauczyć i przykładałam do niego dużą wagę. Nauczycielka bardzo nas męczyła, wykraczała poza materiał i była bardzo wymagająca. Do tej pory pamiętam jak nie raz bałam się iść na lekcję, bo pewnie będzie niezapowiedziana kartkówka.
Nauczycielka z rosyjskiego była dużo bardziej wyrozumiała, traktowała nas jak dzieci (nawet w klasie maturalnej) i bardzo nam odpuszczała. Lekcje były leniwe, materiał przerabiany powoli, sprawdziany sporadyczne. A moje zaangażowanie? Niemalże nie istniało! W tym czasie uczyłam się niemieckiego na prywatnych zajęciach i przygotowywałam się do rozszerzonej matury z matematyki. Rosyjski był ostatnią rzeczą na jaką zwracałam uwagę.
Talent to nie wszystko
Bardzo często słyszę, że mam talent do języków. Mój mózg dość szybko jest w stanie znaleźć wzory i szablony, nie narzekam na moją zdolność zapamiętywania. Bezproblemowo samodzielnie nauczyłam się hiszpańskiego.
Ale z rosyjskim poległam, bo po prostu wcale nie chciałam się go uczyć. I talent nie miał tutaj nic do rzeczy. Obecnie potrafię jedynie przeczytać wyrazy zapisane rosyjskim alfabetem, ale bez zrozumienia. Tyle zostało z sześciu lat siedzenia na szkolnych lekcjach.
Co jest potrzebne do nauki?
W takim razie co tak naprawdę jest potrzebne do nauki? Wspominałam już o zaangażowaniu, czyli własnych chęciach. Ochota i zapał znaczą dużo więcej niż talent. Oprócz tego bardzo przydatna jest motywacja i systematyczna praca, właśnie w ten sposób działały niezapowiedziane kartkówki. Nigdy nie wiesz, kiedy się odbędą, więc zawsze trzeba być przygotowanym.
Oczywiście, że talent jest przydatny!
Jednak po pierwsze talent to nie wszystko. A po drugie mózg można nauczyć, jak się uczyć i lepiej zapamiętywać. Im więcej będziemy go ćwiczyć, tym lepiej będzie działał. To właśnie między innymi dlatego z każdym kolejnym językiem nauka przychodzi łatwiej i szybciej. Zwyczajnie mózg już wie, co ma robić.
Motywacja i cel nauki
Cel nauki wpływa na motywację. Jeśli tak naprawdę sama nie wiesz, dlaczego masz się uczyć, to nic z tego nie będzie. Zupełnie jak z moim rosyjskim – uczyłam się, bo był w planie lekcji, ale sama do niczego nie dążyłam oprócz odpowiedniej oceny na świadectwie.
Osoba zmotywowana powtórzy słówka w wolnej chwili, obejrzy serial z napisami zamiast z lektorem i włączy aplikację na te 15 minut. Z jednego prostego powodu – bo chce!
A gdy brakuje motywacji, to choćby wołami ciągnąć do książek, to i tak nic z tego nie będzie. Zwyczajnie – blokada, brak chęci, to po co mózg ma się zaśmiecać? Wyrzuci niepotrzebne informacje przy najbliższej okazji. Znajdź powód nauki, a wszystko stanie się prostsze.
Systematyczność
Wiem. Wszędzie w kółko o tym samym, że trzeba powtarzać i ćwiczyć. Do znudzenia. Ale niestety jak na razie nikt nie wymyślił magicznej tabletki, która utrwalałaby nasze wspomnienia. I właśnie dlatego musimy zadbać o to samodzielnie. Na szczęście nie jest to bardzo trudne.
Systematyczność pomaga przekonać Twój własny mózg, że materiał, którego się uczysz jest ważny i warty zapamiętania. Twój mózg nie lubi śmieci, utrzymuje porządek i wywala niepotrzebne wspomnienia. To właśnie dlatego nie pamiętasz, co jadłaś na obiad 14 czerwca 2010 roku. Bo po co?
Haczyk jest w tym, że mózg sam w sobie nie wie, co jest ważne. Musisz mu to pokazać poprzez ciągłe bombardowanie go tym samym. Im więcej razy będzie miał styczność z językiem, tym szybciej zacznie go zapamiętywać. I na dłużej.
Nastawienie
Śmiej się, śmiej, ale Twój humor, stan emocjonalny i fizyczny mają ogromny wpływ na Twoją zdolność zapamiętywania. Gdy jesteśmy zestresowani, niewyspani, popędzani albo głodni, to nici z pamięci! Skupiasz się wtedy przede wszystkim na tym, że Ci źle. Chcesz jak najszybciej skończyć zadanie i wreszcie poprawić swoją sytuację – zjeść kanapkę, zrobić sobie drzemkę, wstać z krzesła.
Właśnie dlatego nauka w nocy, pomijanie posiłków, nauka na przerwie przed kartkówką albo w tramwaju gdy ciągle sprawdzasz który przystanek i czy Cię nie okradli, nie jest skuteczna. I chociaż może Ci się wydawać, że pamiętasz, to wcale nie potrwa to długo.
Identycznie jest z Twoim podejściem do nauki. Jeśli od razu wychodzisz z założenia, że nic z tego nie będzie, to masz rację. Jeśli uważasz, że nauka jest bezsensowna, a Ty jesteś na nią za głupia, to jak najbardziej – nic się nie nauczysz. Dajesz wtedy wyraźny sygnał swojemu mózgowi, że nie warto tego zapamiętywać. To po co ma się męczyć?
A jak nauczyć się konkretnie angielskiego?
Angielski jest specyficznym językiem. Atakuje nas zewsząd, mamy z nim kontakt codziennie, wszyscy wiemy jak bardzo jest potrzebny w XXI wieku. A mimo to tak wiele osób nie jest w stanie się go nauczyć.
Oprócz tych ogólnych porad dotyczących wszystkich języków, chciałabym też skupić się trochę na konkretnie języku angielskim. Wielokrotnie od moich uczniów słyszałam, że nie mają talentu. A potem okazywało się, że jednak dają radę.
Nie przejmuj się czasami
Angielskie czasy są przerażające. Wszyscy mają z nim problem, nawet Anglicy! Czasy są do tego stopnia upierdliwe, że częściowo wychodzą z użycia (np. Past Perfect Continuous). Przestań się nimi zamartwiać!
Jasne, że możesz się pomylić, ale najważniejsze żeby się dogadać, a nie trzymać się książkowej poprawności! No i co z tego, że powiesz I’m liking skoro nawet McDonald’s w swojej kampanii reklamowej użył slogany I’m loving it? A to przecież błąd gramatyczny! I tak Cię zrozumieją!
Nie twórz zdań wielokrotnie złożonych
Ja nie wiem, może jesteś kolejnym Sienkiewiczem, który tworzy zdania na 15 linijek tekstu, ale to się po prostu źle czyta. Ciężko jest zrozumieć, o co w tym chodzi. Rób te zdania prostsze! No i co z tego, że napiszesz I kilka razy? A niech sobie będzie! Nie rób zdań potwórków, bo sama zgubisz się w tym, co tak naprawdę chciałaś powiedzieć. A poza tym to angielski lubi krótsze zdania.
Olewaj te synonimy
Angielski jest na tyle wrednym językiem, że potrafi mieć całą masę synonimów. Bo pochłaniał słowa z niemieckiego, francuskiego i łaciny, a potem zamieniał na swoje własne. I właśnie dlatego mamy proste germańskie słowo come i trudniejsze po-francuskie arrive. A oprócz tego jest jeszcze get, enter i show up.
Jasne, że fajnie jest znać je wszystkie, ale to wcale nie znaczy, że musisz aktywnie wszystkich ciągle używać! To nie jest wypracowanie z polskiego, gdy rozmawiasz z obcokrajowcem, to on naprawdę się nie obrazi, że trzy razy z rzędu użyłaś come. Trochę luzu…
Więcej przykładów synonimów? Sama uwielbiam te: wonderful, amazing, great, awesome, brilliant, excellent, fabulous, fantastic, remarkable, sensational, superb, tremendous, outstanding, incredible, magnificent, phenomenal, awe-inspiring, prime, extraordinary, cool, admirable, marvelous, staggering, … Pewnie jest ich jeszcze więcej… A wszystkie je można przetłumaczyć jako wspaniały. Oczywiście między innymi, bo w polskim też mamy synonimy.
Twoja kolej!
Masz talent do języków? A może uważasz się za totalne beztalencie? Jak mimo to (albo dzięki temu!) idzie Ci nauka?