Szkoła w Polsce nie uczy, a wymaga. Na lekcji nie da nauczyć się języka. Prac domowych jest za dużo. Ciągle tylko klasówki. Nauczyciele nie potrafią uczyć. Znasz to? W ciągu ostatniego roku ciągle o tym słyszymy w mediach. Dlaczego szkoła nie uczy? Można coś z tym zrobić? Jakoś to zmienić?
Walka o oceny, a nie wiedzę
Szkoła jest nierozerwalnie związana z ocenami. Mnóstwo przedmiotów, mnóstwo obowiązków, testów, referatów, prezentacji i prac domowych. Każdy nauczyciel wymaga, każdy traktuje swój przedmiot priorytetowo. Ciężko za tym wszystkim nadążyć.
Nauczyciele spieszą się z materiałem, z realizacją podręcznika, bo przecież jeszcze tyle zostało do zrobienia, a tak mało czasu. Nie rozumiesz? Idź na korki. Nie nadążasz? Korki. Oblejesz klasę? Korki.
Zasada ZZZ
Zasada ZZZ, czyli Zakuć, Zdać, Zapomnieć. Stosowana powszechnie. Niestety często jest nawet zmieniana na Ściągnąć i Zdać. Uczniowie są przeciążeni obowiązkami i bezsensownością nauki.
Szukają skrótów i sposobów, bo nie czerpią przyjemności z nauki. Zastanawiają się, jak to mieć za sobą szybciej. Byleby nie trzeba do tego wracać.
Uczę się, bo muszę
A po co uczyć się tego wszystkiego? Nie dlatego, że chcę. Wcale mnie to nie interesuje. Ale żeby dostać chociażby tróję, to i tak muszę coś wiedzieć o różnicach w budowie komórek zwierzęcych i roślinnych. Przykładowo.
A język?
Podobnie. Nikt nie mówi, po co się tego uczyć. Nie mam okazji go wykorzystać. Język obcy jest tylko w podręczniku. A i tak część książki jest po polsku przecież. To po co?
Tego już nauczyciele nie mówią. Albo nie mają czasu albo ochoty. Ciągle tylko podręcznik, zadanie po zadaniu, kartkówka, koniec rozdziału, klasówka. I od nowa to samo.
Nuda, nuda, nuda…
Straszna nuda. Nie znam nikogo, kto nie nudził się w szkole. Niekoniecznie na wszystkich przedmiotach, ale na którymś zawsze. Ogromna powtarzalność czynności.
Albo jest za wolno, więc nudzę się, bo już to wiem. Albo jest za szybko, więc nudzę się, bo i tak nie nadążam i nie rozumiem. Przecież się nie odezwę z pytaniem, bo nauczyciel mnie okrzyczy. I upomni, że się nie uczę, a to już przecież było. Po co robić sobie kłopot?
Uczeń pasywny
I siedzi taki uczeń, znudzony. Gryzmoli w zeszycie. Jeśli nauczyciel nie zauważy, to siedzi na Instagramie albo Snapchacie. Słucha muzyki na bezprzewodowych słuchawkach, pod włosami przecież nie widać. I odlicza minuty do końca lekcji. I tak przez kilka godzin.
Nauka pod egzamin
W ostatniej klasie podstawówki zaczyna się gonitwa. Bo przecież egzamin w kwietniu, a tu tyle materiału nowego zostało! Co z powtórkami? Więc tempo przyspiesza. Więcej kartkówek, więcej testów. Więcej prac domowych, bo przecież nie zdążymy zrobić wszystkiego na lekcji.
To samo w liceum, ale to szaleństwo zaczyna się wcześniej. Nauczyciele straszą maturą już w pierwszej klasie. Potem jest coraz gorzej. Co chwilę tylko słychać „to będzie na maturze”. I szybciej, więcej materiału, więcej prac domowych.
Nauka języka pod egzamin to nauka na sucho. Wyrażenia i frazy podane w repetytoriach. Czytanki przygotowane pod testy. Zadania na słuchanie starannie dobrane poziomem i akcentem. Musi być tak, jak na egzaminie. Czyli sztucznie. Mnóstwo gramatyki. Poznaję zasady, rozwiązuję zadania, ale nie umiem jej wykorzystać na wakacjach.
Brak komunikacji
Lekcje języka w szkole wymagają od ucznia bardzo mało zaangażowania. Przepełnione klasy. Zadania na komunikację i tak są już wydrukowane, trzeba tylko wybrać odpowiednią opcję A, B, C. Czyli trafię albo nie.
Mówienie w parach? Przecież nauczyciel i tak nie usłyszy, że mówię po polsku. W takim hałasie? Nie ma szans. Praca w grupach? Trzeba znaleźć tą jedną osobę, która coś ogarnia, bo chodzi na korki. Wtedy już na spokojnie, można wyluzować. A nauczyciel? Przecież jest ponad 20 osób, nie sprawdzi, czy każdy coś robi.
W ten sposób uczniowie w ciągu całej swojej kariery szkolnej, czyli przez ponad 10 lat, mogą nie nauczyć się absolutnie nic. Co więcej, mogą mieć dobre oceny!
Bardzo pesymistyczna wizja
Nie ukrywam, to bardzo pesymistyczny artykuł. Oczywiście nie wszystkie szkoły działają w ten sposób, nie wszystkie klasy są przepełnione i nie wszyscy nauczyciele gonią z materiałem.
Niestety coraz częściej słyszę od uczniów i ich rodziców, że taka jest rzeczywistość. I wtedy ci bogatsi mają korki albo chodzą do szkoły językowej, a rozwarstwienie społeczne rośnie.
Czy da się to jakoś zmienić?
Pewnie, że się da, ale to nie są proste rozwiązania. Często ostatnio słyszymy o przykładzie szkół w Finlandii. Doskonałe wyniki, indywidualizacja podejścia do ucznia i brak prac domowych. A potem słyszymy o szkołach w Korei. Doskonałe wyniki, nauka po 12 godzin i mnóstwo prac domowych. Która działa lepiej?
Na pewno nie zmienimy szkoły z dnia na dzień. Jako uczeń masz wpływ na swoje nastawienie do nauki, to możesz zmienić już teraz. Możesz też ustalić priorytetowe przedmioty i te, na których zależy Ci mniej. Możesz starać skupić się na lekcjach i wyciągnąć z nich jak najwięcej.
Twoja kolej!
Jak wyglądała Twoja szkoła?