Masz już cały plan nauki ustalony, ale zdarza Ci się porzucać zajęcie? Pokusa poleżenia i odpoczywania jest w Tobie silniejsza niż chęć nauki? Chociaż rano bardzo chcesz się za coś zabrać, to jednak odwlekasz obowiązki i zabierasz się za przyjemności? A może zamiast zabrać się za naukę już teraz, najpierw wolisz posprzątać całe mieszkanie? Są na to sposoby!
To nie jest nowy problem
Zacznijmy od tego, że Twoje odczucia są całkowicie normalne i większość ludzi reaguje podobnie. Naukowcy z uniwersytetu Stanforda zaczęli badać to zjawisko w 1970 roku, przeprowadzając eksperyment z 3-5 letnimi dziećmi i słodkościami.
Dzieci siedziały w pokoju, w którym znajdowały się dwa krzesła, zabawka w kartonie i stolik. Na stole leżały słodkości, a każde dziecko było testowane osobno. Badacze informowali przedszkolaka, że mogą zjeść słodycze od razu, ale jeśli poczekają 15 minut, to otrzymają kolejną porcję słodkości.
Niektóre dzieci zasłaniały oczy rączkami albo starały się w inny sposób nie patrzeć na słodycze. Inne próbowały mówić do siebie, śpiewać, wymyślały gry używając dłoni i stóp, a nawet próbowały zasnąć podczas oczekiwania (jednemu się udało!).
Eksperyment był kilkakrotnie powtarzany i delikatnie modyfikowany, a rezultaty okazały się istotne nie tylko dla dzieci. Na dodatek badacze po latach przetestowali te same osoby jeszcze raz.
W 1990 roku testowane dzieci pisały test SAT (odpowiednik naszej matury). Okazało się, że te, które były w stanie poczekać osiągnęły wyższy wynik niż te, które zjadały słodycze od razu. W 2011 roku mózgi osób badacze porównali mózgi osób uczestniczących w pierwotnym badaniu. Okazało się, że występowały istotne różnice pomiędzy mózgami osób, które czekały i tymi, które nie miały tyle silnej woli.
Trzymaj się planu – sukces w odwlekaniu przyjemności
Okazało się, że sukces w odwlekaniu przyjemności polega na unikaniu, a wręcz wyparciu istnienia nagrody podczas czekania. Kiedy dzieci jedynie myślały o nagrodzie i kiedy widziały ją przed sobą miały tak samo trudne zadanie, odwleczenie przyjemności było problematyczne.
Jednak kiedy dzieci nie widziały nagrody i unikały myślenia o niej, próbowały zająć się czymś innym, to były w stanie czekać dłużej i otrzymać upragnioną nagrodę.
Wyniki tego eksperymentu są bardzo wartościowe ponieważ pokazują, że odwlekanie nie działa, gdy ciągle myślimy o tym, co chcemy osiągnąć, ale dobrym pomysłem jest zmniejszenie naszej frustracji, że jeszcze tego nie mamy.
Trzymaj się planu – Twoje myśli są kluczowe
Jak to przełożyć na naukę języków? Wcale nie jest to tak skomplikowane! Nie skupiaj się na tym, że jeszcze tego nie wiesz, jeszcze tyle nie umiesz, aż tyle Ci brakuje. W ten sposób będziesz tylko coraz bardziej sfrustrowana i wnerwiona.
Będziesz chciała porzucić naukę, zrobić coś przyjemnego i zrezygnować z dalszych działań na rzecz odpoczynku i relaksu. Zamiast ciągle skupiać się na upragnionym celu i wynikach oraz podkreślaniu tego, ile zostało spróbuj to zignorować.
Ale jak to? Przecież ja mam cel do osiągnięcia!
Dokładnie, masz cel oddalony w czasie. Kiedyś tam dotrzesz, ale na pewno nie będzie to dzisiaj ani jutro. Potrzebujesz do tego dni, miesięcy, a czasem nawet lat (takie cele polecam podzielić na mniejsze). Żeby go osiągnąć musisz codziennie dokładać kolejną cegiełkę, a nie marudzić jak długa droga przed Tobą!
Spróbuj zignorować te długie miesiące i lata, które Cię czekają, a skupić się na najbliższych dniach i tygodniach. W ten sposób nie będziesz się dołować, a motywować.
Trzymaj się planu – wpadki są normalne
Wyobraź sobie, że jest późny wieczór, jesteś wykończona, a na liście została jeszcze jedna rzecz do zrobienia – poćwiczyć język. Co zrobisz w takiej sytuacji? Siądziesz, przerobisz na szybko lekcję, przeklikasz aplikację albo przejrzysz fiszki byleby zrobić? A może po prostu odpuścisz, pójdziesz do łóżka i następnego dnia będzie to priorytetem na Twojej liście zadań?
Muszę się przyznać, że zdarzało mi się podejście nr 1 „żeby nie stracić dnia”. Jednak jak się zastanowiłam, to okazało się, że takie akcje absolutnie nie mają sensu. Przede wszystkim myślę tylko o tym, żeby się to wreszcie skończyło, żebym mogła zamknąć oczy. Nie mam ochoty ani siły myśleć! Na szybko klikam, bez zastanowienia, bezmyślnie czytam tekst w podręczniku, nie zastanawiam się nad odpowiedziami na pytania otwarte. Po prostu „przelatuję” jakiś rozdział i zdecydowanie go olewam. To przecież nie ma sensu!
Zmieniłam nastawienie i teraz wolę „stracić” jakiś dzień niż zrobić zadania na odwal się. Jeśli nie mam siły myśleć, to i tak nie zapamiętam materiału, którego się „uczę” i będę musiała do niego wrócić później. Czyli próbując zrobić zadania na szybko tak właściwie tracę czas, który mogłabym przeznaczyć na odpoczynek!
Trzymaj się planu – zasada jednego dnia
Jest jeden haczyk w takim podejściu – jeśli nie poćwiczysz języka jednego dnia, to kolejnego absolutnie MUSISZ to zrobić. Nie chodzi tutaj o nadrabianie materiału, ale o wyrabianie nawyków. Nie możesz odpuścić dwóch dni z rzędu, bo wtedy łatwiej będzie Ci się całkowicie rozleniwić.
U siebie dopuszczam jeden dzień lenistwa, gdy faktycznie jestem wykończona. Jednak następny dzień zaczynam od powtórzenia słówek w aplikacji Anki, a jeśli uda mi się wygospodarować czas, to staram się posiedzieć trochę dłużej nad językiem.
Oczywiście zdarza się, że moim jedynym kontaktem będzie powtarzanie słówek, ale to nic strasznego. Powtarzanie słówek w Anki jest właśnie moim planem minimum – to mniej niż 30 minut każdego dnia, które poświęcam na języki.
Trzymaj się planu, który jest realistyczny
Pamiętam, że już w podstawówce planowałam naukę. Brałam kartkę papieru i rozpisywałam o której godzinie będę się uczyć konkretnego przedmiotu. Oczywiście takie plany były niemożliwe do wykonania, bo zapominałam w nich o chociażby obiedzie czy zabawie z bratem. Nierealistyczne!
W gimnazjum zaczęłam tworzyć plany dzienne, a w liceum tygodniowe i przy nich już zostałam. Właśnie taki przedział czasu wydaje się być najbardziej realistyczny, przynajmniej w moim wypadku.
Każdego dnia mam do wykonania listę zadań, ale zawsze coś na niej zostaje i przechodzi na kolejny dzień. Nie mam z tym problemu, bo wiem, że mój plan zakłada tygodniowe postępy. Oznacza to, że muszę zdążyć to wykonać w ciągu tygodnia, a nie w ciągu konkretnego dnia. Zbyt często coś nagle wyskakuje albo akurat mam gorszy dzień. Nie udaję, że jestem cyborgiem i biorę to pod uwagę już podczas planowania.
Trzymaj się planu – moje doświadczenia
Mój plan działał na tyle dobrze, że nie korzystałam z korepetycji do matury – potrafiłam nauczyć się wszystkiego samodzielnie. Zdawałam rozszerzoną matematykę i rozszerzony angielski, więc w klasie maturalnej codziennie spędzałam nad nimi trochę czasu. Zapisywałam całe zeszyty rozwiązując równania, pisałam rozprawki i przerobiłam 4 różne repetytoria do matury z angielskiego. Oczywiście oprócz nauki typowo szkolnej.
Również w klasie maturalnej zdałam certyfikat z niemieckiego, którego nigdy nie miałam w szkole. Ponieważ byłam na profilu matematyczno-fizycznym, to w soboty uczęszczałam na dodatkowe 3-godzinne zajęcia z matematyki uniwersyteckiej, na których rozwiązywaliśmy całki i liczyliśmy pochodne. Moje tygodnie były wypełnione po brzegi.
Po zdaniu matury rozpoczęłam studia na dwóch kierunkach (dziennych) na dwóch uniwersytetach w dwóch różnych miastach. Studiowałam inżynierię materiałową oraz filologię angielską, a że nie byłam w stanie pojawić się na wszystkich zajęciach, to dużo uczyłam się samodzielnie. Na studiach zaczęłam też pracować ucząc dzieci i młodzież angielskiego.
Plany tygodniowe sprawdzały się wtedy i nadal działają, więc zdecydowanie je polecam!